Archive for Lipiec 2010

Oglądając „Hausa”

21 lipca, 2010

Był taki odcinek, gdy dziewczyna będąca w związku, pisała bloga. Wszystkie swoje myśli umieszczała tam. Wszystkie decyzje podejmowała w oparciu o komentarze. Jej partner wpadał z tego powodu w szał. A ona potrzebowała tego jak powietrza.

Był taki moment, gdy podobnie podchodziłam do tego bloga. To tu znajdywały się moje niewypowiedziane myśli, to tu wylewałam emocje, to tu szukałam porad i wsparcia. Teraz piszę mniej. Mniej jest tu emocji, nie opieram swojej egzystencji na statystykach i komentarzach.

Czy jest to powód do radości? Chyba tak. Remisja i uczenie się nowych zachowań doprowadziły do tego, że bardziej żyję realem. To tu wylewam swój ból i swoją radość. To tu prowadzę rozmowy i szukam wsparcia. To tu uczę się udzielać wsparcia drugiej osobie. Popełniam błędy, które są bez litości wytykane. Uczę się uczyć na tych błędach.

Czy tak jest lepiej? Tak. Choć trudniej. Więcej bólu, mniej głaskania po głowie. Ale jest prawdziwie. Jestem mądrzejsza o wyciągnięte wnioski. Przeszłości nie zmienię, ale mogę zmieniać siebie dla przyszłości.

Bywa różnie, nawet bardzo. Czasem nie radzę sobie z emocjami, czasem z tym jak się widzę w oczach innych. Nie zawsze reaguję racjonalnie. Ale któż jest doskonały? 😉

Jak na Krecie;)

12 lipca, 2010

Kocham, szaleję za taką pogodą. Dużo słońca, upał – jest wspaniale. Czuję się jak na ukochanej Krecie! Jedyne czego brakuje to morze. I niebo jest mniej niebieskie i nie pachnie tymianek i brak drzew oliwkowych 😀 Ale poza tym jest doskonale! Pogodo trwaj! I (oby nie zapeszyć) trwaj dobra passo!

Rozmyślania

2 lipca, 2010

Dół… Bywają różne: personalne, rodzinne i zbiorowe. Każdy dół ma swoją dynamikę: jeden zasysa i wciąga, inny działa jak sprężyna i wypycha do góry. Doły bywają małe i wielkie, bywają takie, które wymuszają całkowicie zmiany  zasad działania i takie gdzie wystarcza niewielkie przewartościowanie. Bywają wypełnione błotem, gdy człowiek nawet po wykaraskaniu się z niego pozostaje brudny i śmierdzący. Bywają takie, gdzie miękki i złocisty piasek otula stopy. Osobiście spadałam wiele razy. Czasem mam wrażenie, że nawet poniżej dna. Co mnie ratowało? Najczęściej bliska, pomocna dłoń. Czasem, choć to brzmi absurdalnie, choroba.

Teraz dół jest inny. Wymaga skrajnych, życiowych decyzji. Ale mimo że woda głęboka, to jednak ciągle widać niebo nad głową. I trzymamy się za ręce. Decyzje są wspólne. I to w tym jest najważniejsze!